piątek, 6 lutego 2015

#1 -"W jakiś sposób oboje zawsze wiedzieliśmy, że jesteśmy razem, ponieważ oboje nosimy w sobie rany. Łączyły nas doświadczenia, których żadne z nas nie chciało"

         Dzisiaj do długiej listy "Najlepsze z najlepszych", chciałabym dołączyć książkę Katiji Millay "Morze spokoju". Po pierwsze jestem zobowiązania do pochwalenia autorki, chapeau bas! Następnie, podziękowania dla bonamort, która kupiła i zmusiła mnie do jej przeczytania. Nie musiała mnie długo namawiać, po przeczytaniu opisu na tylnej okładce, zakochałam się w niej, a ona bez wstydu rozłożyła mnie na łopatki.
          Pozwolę sobie zdradzić prolog: "Nie­na­widzę swo­jej le­wej ręki. Nie­na­widzę na nią pa­trzeć. Nie­na­widzę, kie­dy drży i za­ci­na się, i przy­po­mi­na o utra­co­nej tożsamości. Ale i tak na nią patrzę, po­nie­waż przy­po­mi­na mi również o tym, że znajdę chłopa­ka, który wszyst­ko mi ode­brał. Za­mie­rzam zabić swo­je­go mor­dercę. I za­mie­rzam zro­bić to lewą ręką.". Myślę, że już po przeczytaniu prologu pojawia się chęć przewrócenia kartki, nie powstrzymałam się od tego i wy też nie dacie rady.
          W książce poznajemy Nastye w ciężkim okresie jej młodego życia. Nowe miejsce, nowa szkoła, nowa tożsamość. Trzy rzeczy, które dają jej nadzieję na nowe życie z dala od wszystkiego co było przed tragedią.
          Po drugiej stronie książki dzielnie stoi Josh, którego również życie nie oszczędziło. Przyjaźni się z największym przystojniakiem w szkole, ale bohater jest ponad popularność i zainteresowanie ze strony innych - żyje w swojej prywatnej bańce, do której nikogo nie dopuszcza. A gdy jest zupełnie sam istnieje tylko on i jego meble.
           Postawę Nastyi można uznać za arogancką, wyniosłą. Dziewczyna nie mówi. Ani słowa. Jej styl ubierania jest dość prowokujący, co sprowadza się do nieprzyjemnych komentarzy i dużego zainteresowania swoją osobą płci przeciwnej. Jednak dziewczyna pozostaje zupełnie obojętna na zaloty jej rówieśników.
           Oby dwoje żyją życiem, które sami sobie wybrali. W momencie gdy Nastya pojawia się w drzwiach garażu Josha bez jakiegokolwiek makijażu, prowokującego ubioru, cała spocona po długim biegu, wszystko się zmienia i od tego momentu książka porwała mnie bardziej niż dotychczas. Wspólne wieczory spędzone na milczeniu, co jest dziwne zbliżają tych dwoje do siebie. Odkrywają wartość drugiej osoby i życia, które zostało im dane. Wzajemnie zaczynają się wspierać i rozumieć swoje zachowania, które podziwiają na swój własny sposób.
          Książka chwyta za serce. Nie zliczę ile razy łzy lały się na kolejne strony niezależnie czy to ze szczęścia, radości czy smutku. Obserwowanie walki z samym sobą, aby pogodzić się z przeszłością i otwieranie się na nadchodzącą przyszłość jest piękna, a zachwyt z tym związany wzrasta z każdym słowem, gdy próbują zrozumieć co się z nimi dzieje. Gdy przeczytałam ostatnie zdanie, podminowana odwracałam ostatnią stronę nie wierząc, że to już naprawdę koniec. I to jaki koniec. Mimo łez książkę skończyłam czytać z szerokim uśmiechem na twarzy.
        Gdybym miała uprawnienia do nadawania gwiazdek, tej książce jak najbardziej przydzieliłabym ich dziesięć. Z ręką na sercu zachęcam was do jej przeczytania.



Pierwsza recenzja! Strasznie się cieszę, że to właśnie dziś. Szablon jest chwilowy, bo czekam na swój własny, niepowtarzalny! Mam nadzieję, że was zainteresowałam. Całusy.

4 komentarze:

  1. Hej;) Opisałaś tą książkę naprawdę ciekawie! W sumie nie dziwię się, że sięgnęłaś po nią po przeczytaniu opisu, bo jest naprawdę dobry. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy w kilku zdaniach potrafią tak zachęcić człowieka do czytania, że decyduje się sięgnąć po ich powieść i zatraca w niej. Sam motyw mordu już mnie zainteresował, bo gdzie chęć zabicia tam i emocje, więc chociażby to zaciekawia. Bardzo możliwe, że i ja sięgnę po tę pozycję jak znajdę chwilę czasu, więc dziękuję za recenzję;)
    Btw. fajny pomysł na blog!:) Ciekawa jestem, co następnego tutaj nam pokażesz;)

    Zostawiłam reklamę do swojego opowiadania w spamie, jeśli masz chwilkę czasu to zapraszam;) I życzę powodzenia w prowadzeniu tego bloga!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuję za komentarz! To moja pierwsza udana (moim zdaniem) recenzja, dlatego bardzo się cieszę, że udało mi się przekazać to co najważniejsze w tej książce. Jest naprawdę warta przeczytania więc nie wahaj się!
      Już zajrzałam i zostaję z tobą, mam nadzieję, że ciebie także tutaj będę na bieżąco spotykać!
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
      Luckily

      Usuń
  2. Ta recenzja zdecydowanie zachęciła mnie do przeczytania. Mam nadzieję, że znajdę wolną chwilę, żeby sięgnąć po tę książkę. Właściwie, kiedy zobaczyłam zdjęcie okładki i przeczytałam kilka pierwszych zdań recenzji, pomyślałam, że to jedna z wielu takich samych książek - dwoje skrzywdzonych przez życie nastolatków poznaje się, okazuje sobie wsparcie i w końcu rodzi się z tego uczucie, szczęście i wiara w lepsze jutro. Ale przekonał mnie prolog. Nawet nie ze względu na treść. Bardziej na dobór słów. Oczywiście to w dużej mierze zasługa tłumacza, poza tym trudno oceniać całość po tak małym fragmencie, ale jestem oczarowana stylem pisania. Bo nawet z banalnej historii można zrobić prawdziwą perełkę, jeśli tylko przedstawi się wszystko we właściwy sposób.

    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W stu procentach się zgadzam! Według mnie nie wystarczy po prostu napisać, odbębnić swoje, ale zrobić to tak żeby oddać wszystko tak jak się chciało, a uczucia żeby porażały swoją mocą. Bo chyba o to właśnie chodzi, prawda? Bardzo się cieszę, że spodobał ci się post i mam nadzieję, że dalej również będziesz zadowolona i zostaniesz tu ze mną.
      Pozdrawiam Luckily!

      Usuń